Refleksje IIc


S i e r p i e ń  2016

Nowe produkcje zrymowane lub nie. Wiersz bez rymu, choćby najlichszy to jak potrawa bez soli. Nie musi być pełny, może być  byle jaki, np. asonans lub konsonans, 
a takie w obecnej wersyfikacji są nawet modne. Musi być i rytm, niekoniecznie jednaki w każdym wersie, ale taki, by czytając czytelnik się nie potykał. Bardziej ważna jest treść, w której autor dzieli się swoimi osobistymi troskami lub odczuciami, dzieląc  troski społeczne. Może kolejne produkcje spełniają te kryteria. Kto chce nich czyta,
Może podzieli poglądu profana.



 C z y t a j ą c   H e r b e r t a

Nie lubię cię Herbercie
Nie napiszę jak ty wiersza
Choć podziw u mnie
Dla ciebie
Najszczerszy
Nie dla mnie wiersz bez rymu
O treści pokrętnej
Sam chciałbym takie pisać
Chętnie

Jeśli mam być szczery
Teraz twe pisanie
Martwe litery
 Nie dla ciebie nagroda
Złośliwcy cię utrącili
Szkoda
Przyznam się bez bicia
Zaglądam w twe treści
Nieraz
Czasem zachwycą
Rymem wiersza nie pieścisz
Zawartość strofek ważna
Filozoficzna litera
Za me prostactwa mnie nie karz
Zza pieca Pana Boga
Tego co ty się nie doczekam
Lepiej cię chwalić nie mogę

  M i l c z e n i e    d r z e w

Zmurszałą jodłę na szczycie rozpadłym
Od wiatrów deszczów bronić się odważa
Tan co dobroci mieni się zwierciadłem?
O deszczu wietrze jodła przecież marzy.
Bez tych żywiołów umierają drzewa.
Milczenie lasu, to jak głusza wilcza,
Drzewom do szczęścia poszumu potrzeba.
Nieszczęście wtedy, kiedy drzewa milczą,
Gdy lasu strażnik milczenie nakaże,
Gdy zadufany śmie ustawiać wnyki,
Bo mu się zdaje, że staje na straży.
Niech się nie waży być lasu strażnikiem.
Zmurszała jodła, co jej próchno świeci,
Szumieć by chciała,  jak wszystko , co rośnie.
Niech szumy słyszą drzew i lasu dzieci.
Szumią z wszystkimi w zgodzie jednogłośnie.
Choć tony każdej na odrębnej skali,
Całość niech zabrzmi w kontrapunkcie zgodnym.
Tego  odgłosu nie słychać z oddali.
Gdy pewne milczą, poddane niewoli.
Niektóre tają trzaski nader groźne .
Gdy drzewo milczy, to najbardziej boli.
Bo tak nakazał leśniczy pobożny.

  S a g a   o   w i e r s z u       

Wiersz mi się rodzi choć bez akuszerki
Gdzieś na obszarze kołacze mózgowia
Dziwaczne słowa kładą się pokotem
 Przez szparkę w czaszce z piekła diabeł zerka
Co też ten człowiek dobrego wypowie
Podpity leży pod  zbutwiałem płotem
O towarzyszu czorcie przyjacielu
Kawałek duszy dam ci po namyśle 
Szczyptę pomysłu mi tu z nieba przyślij
Sławą się z tobą podzielę wątpliwą
Spraw abym z rymów lichych się wyzwolił
To  czarcie tobie stawię mocne piwo
Spraw aby rytmy poszły w zapomnienie
Bo dzisiaj w wierszu innej trzeba soli
Nikt starych wierszy dzisiaj już nie ceni
Każdy ma  z tyłu swojego Mefista
On gotów służyć  nawet bez namowy
I  jako w kartach rzeknie ci awista
I do usługi jesteś już gotowy
Zgoda lecz nie ma niczego bezpłatnie
Dyktuj poemat w genialne słowy
Wtedy przez wieczność swoim żądłem trap mnie
A mnie dosięgnie chociaż ziemska sława
Dla ciebie mogę więc Faustusem zostać
Co o mnie pytań nie będzie zadawał
Żaden kto wielbi pisarczyka postać 

  N i e   t y l k o   n a   w y s p i e       
Księżniczka nić mi przędzie, nawija na kłębek.
Zawiesza u podnóża, na początku drogi
Jak mi losy  pozwolą, rozwijać go będę
W budowli, co zawiła, tam czeka gad srogi

Czy nić na tyle mocna, nie pęknie przedwcześnie?
W zawiłych labiryntach, aby tam potwora
Dopadnąć, jak bohater starożytnej pieśni,
Myślą i przebiegłością,  gdy nadejdzie pora?

Rozplata się powoli zwitek włókna trwania.
Bywa, że się zawęźla,  o przeszkody haczy.
Inna na horyzoncie  przyszłość się wyłania.
Minotaur się rozmnaża, jak pomiot sobaczy

Ani go zmóc do końca. Zawiesza na nici
Potomstwo, które żądli, lub kąsa boleśnie.
A to po cichu swoje nieprawości syci,
A dotknięty cierniami obronić się nie śmie.

I tak na tej niteczce, co bohater ścieli,
Wiszą  porozwieszane  w rzędzie bóle ciche.
Owe minotaurniątka. Nimi się nie dzielę
Z nikim, by minotaury nie urośli w pychę.

Na tym, co od podnóża, Ariadny wątku,
Olśniewającym  blaskiem, cierni  nanizanych
 U końca coraz więcej. Ciążą od początku.
Aż pęknie pod ciężarem,  w chwili - nić - nieznanej.

Jeden tylko dokonał łba bykowi ścięcia.
Moja zaś Ariadna nie była łaskawa.
Kłębek zawierał supły. Kłuto mnie po pięcie.
Gorzkawą mi z czasem  postawiono strawę.

Smaku piołunów gorzkich nie zdołają słodzić
Niektóre łaskawości  pokrętnego losu.
Ni darem ni sukcesem chwalić się nie godzi.
Uciechy trzymać w sobie, bez chwalnego głosu.


    U  t  r  a  t  a
       
 Takiemu palcem grozić    
Co podstępami żyje
Złodziejstwem się zatrudnia
Takiemu gałąź sucha
Za oszustwa szpetne
Topiele z białym żaglem
Gdyby  łopotał z wiatrem
To przeszłość wieloletnia

Takiemu gdy telefon
Przewrotnym bywa w dłoni
Niechaj się czort pokłoni
Za słowa co są trądem
Co jako syczą wężem
Jęzor uciąć orężem

Mu  trzeba barw ochronnych
By przeszłość swą ochronić
Przed takim jest bezbronny
Kto się z daleka broni
 Kto jest wojnie przeciwko
Kto nie ma sojusznika
W istotę co nie wnika

Napastnik ma forpocztę
Ta niewolnego strażą
A wespół tamci marzą
W tym klecha jest pomocny
By zgnębić wroga do cna
Rabusia jest wygrana
Ten ukradł jedną  dusze
A druga jest stargana
Czy popiół sypać w czoło
Czy bić  głową o ścianę
Już  wrócić czas nie zdoła
Za późni bo wnet stanę
Tam skąd nie wraca wzrok
Tam gdzie pisany mrok
Trwać będzie  ból po stracie
Ciesz się z mej klęski bracie

  P r y w a t n y    b i l a n s           

Unosimy się pod niebiosa
Jak obłok lub tuman kurzu
Wieją nam wiatry z ukosa
Z których się śmierć wynurza
Deszcz co ma ziemie oczyszczać
Wiatr co by wymiótł plewy
Pozostawia nam zgliszcza
Wciąż nas trapią ulewy

Były promienne wybuchy
Słowa podszyte nadzieją
Podmywały nas pluchy
Po których koguty pieją

Odszuka kto popioły
W dali spróchniałe kości
Zasypane wądoły
Ich las zielony mości
Poszukać nam kajdany
Kraj w dali  nimi usiany

Oj  wy z przeszłości wodze
Oj  wy wodze współcześni
Przez was zgubieni w drodze
Co nie odeszli we śnienie

Brak wam myśli jastrzębia
Brak wam gołębia lotu
Nam nie brak hartu dębu
Zakrzepłej krwi 
Straconych potów
Nas  przesycają stosy
Niedoskonałość  grzechu
Oby nadal nie rosły
Dla wielu co uciechą

D a r    o  d     m  u  z  y                  

Tylko ty mi wypełniasz
Godziny bez celu
Córko muzy greckiej
Jedyny przyjacielu
Już zanany od dziecka
Nie dostaję  nie dostałem
Należnych mi słów
One ugrzęzły w przestrzeni  milczenia
Są za to słowa zastępcze
Lub zdanie w połowie przerwane
Zabrakło największych
Porwanych złodziejsko
Innym sprzedanych
Tylko ty mi zostałaś
Towarzyszko dźwięków
Ja ci nie odpowiem
Do stóp nie uklęknę
Bom ułomny człowiek
Za ten kielich rytmów
Pod sklepieniem echów
Odpuść Panie grzechom
Gdy grzechem milczenie
Gdy pokrętność  ciosem

Tobie składam wieniec
Że koisz mnie głosem
Pieśń dajesz w samotni
Gdy radości znikąd
Gdym  radości głodny
Graj mi grecka muzo
Bacha i Mozarta
Ciebie nie za dużo
Tylko dla was tylko
Żyć jest warto

  Samokrytyka                   

I co teraz
Tyle we mnie mieszka
A mało mieszka
Mogło więcej
To nie są dokończone
W całości zestawy
Przerw wiele jest w połowie
Stało się bo  inaczej
I to inaczej gryzie
Niby pchła natarczywa

I to niedokonane
Gryzie jadem  szczypawki
Pociecha spadała z liter
Ta tylko na niby
Prawdziwej nie ma
Prawdziwej i nie będzie
Stracony czas i możność
Pobyt  zwarty w sobie
Jak z bliźniakiem syjamskim
Ten drugi pasuje do pary
Też więziony wespół
Tak to jest ze mną
I  tak  to jest z nami oboma
Bfratem i bratem
Mieszkańcem głębi
 przyjdzie zapomnienie
Dla obu

  Przygoda  telefoniczna

Są telefony na przyciski
Chwała wynalazcy
Przyciśniesz i  jest
Radość  słuchającego
Melodia radosna
Odpowiedź  radosna

O jak to dobrze
Telefon ma przyciski
Przyciśniesz i już
Cisza
Zakaz?
Strach?
Czy przypadek?
Przerwane słowa
Cisza
Szumi   smutkiem


     



























     















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz