poniedziałek, 25 stycznia 2016

Refleksje I

S t y c z e ń  2016

Kilka kolejnych, ułomnych spowiedzi, 
zrodzonych z przymusu, by dać wyraz
niepokojom i przewrotnym poglądów,
które może czytelnik  uzna lub zgani. 
Może wyprostuje czyjeś utrwalone sądy,
odkryje  nieodkryte prawdy, może ujawni
adresatom niepokoje autora, jeśli tekst,
pewnie niezbyt jasny, zostanie odszyfrowany.

O d a   d  o   p r z y j a c i e l a                    

I tobie należne honory
Przyjacielu wierny
I pamięć o tobie trwa
Od matki odjęty
Umierał z tęsknoty
Okrutny odźwierny
Nie czuły na męki
W nagrodę darował
Stukrotną ręki
Czułości gesty
Pamięć trwa
Przyjaźni dozgonnej
Tylko psa
Przyjaźń tak wonna

T r e n  d a n y  s o b i e

Nie powiem że mi jest źle
 Bez niego
Choć mi jest
I skargi nie ślę
I  obcy mi gest
Nie powiem niczego
Co bym chciał
Choćbym mógł
Tajemnicy strzegę
Nie przejdzie przez próg

Nie powiem że tęsknię
Choć tęsknię
I  w czasie snu
Cierpię
Po klęsce
O mój nieznajomy
Tobie dałem trud
Darowałem tchnieniem
Płodne jak  krzak
Gorejący
Podszyte marzeniem
Nie powiem że śnię
I budzę się z blizną
Choć śnię
O  słowo o gesty o znak
Głuchemu już niepotrzebny
Mnie tak

 Chrzest z cierpienia

Noszą ją w komórce
Zamkniętej w osobnym przedziale
Zaglądam przez wziernik
Widzę jak płacze bez łez
Płaczemy razem
Płaczemy stale
Wiernie
Twój i mój
Nasz
To jest chrzest

Madonna odeszła

Byłaś moją madonną
Płochą jak  kłębuszek puchu
Madonno madonno
O stu kwiatach wonna
Na zaklęcia głucha
Te dni tkwią obrazem
Te dni tkwią dotykiem
Byłaś bez skazy
Miałaś byś grzesznikiem
Jesteś kamieniem
Pod łukiem tęczy
Zwietrzałym
Coraz większym

S n y  p r o r o c z e

We śnie widzę wiele
Jak Baltazar faraon
Nie  ma Józefa ni Eliasza
Chude i tłuste
Nawet nie krowy
Ni napis się ściele
Znaki daje Charon
Zaprasza
Świecę na groby
Zapalać
Jedną w plastykowej
Torbie noś
W zapasie
Zapali ci człowiek
W twoim czasie
Sny pójdą z tobą
Do grobu

D z i w n o ś ć  d o s k o n a ł a

Śpiewał pieśniarz doskonały
O dziwnym świecie
Taki świat cały
Gdy szczypta wilka w podnóżku
Gdy kain się w sercu zaprószy

Źle ojcom bez dzieci
Gdy nie są przyjacielem
Źle matkom bez córkom
Gdy nie są przyjaciółką

Dziwność na wiele odcieni
Szarości kolorem się mieni
Dziwność  dzieci bez ojców
Bo posłani do bojców
Dziwność  męża bez żony
Dziwność żony bez męża
Innej śle ukłony
Lub  ona w innych więzach

Dziwność  nad dziwnością
W czarnym welonie panna
Gdy słowa stają się gościem
Dziwność miniaturalna
Miałem powiedzieć tak wiele
Nie powiem niczego
Temu co nie przyjacielem
Gdy czas maraton biega
Myśli zabiorę na metę
Zapisane będzie spalone
Gdy pępowinę przetnie
Ostatnia  dziwność zapłonie

Dziwny jest ten świat
Dziwni ludzie
Gdy jeden drugiemu nie brat
I  nawet w trudzie
 Dziwnością nie uda się wzbudzić
Przemówić  przeniknąć
Złamać okowy
Bratniej duszy 
Obudzić
Być jak człowiek i człowiek