refleksje IId


W r z e s i e ń  2016

R o z m a i t o s c i

Kilka rozmaitości, jakie  wyroiły się w niedoskonałym umyśle,
w oczekiwaniu na zrozumienie i może aprobatę przez ewentualnego
czytelnika? Poglądów zawartych w wytworach lepiej lub gorzej 
zrymowanych czytelnik nie musi dzielić,lecz niech wie, że i tak 
można interpretować naszą rzeczywistość społeczna i osobista.  


 Słuchając  La  Comparsity

O tango
Romantyczny tańcu
Tancerko roztańczona
Kiedy w ramionach mam  cię
To serce moje kona
To serce moja mdleje
Melodia ta szalona
Zapala mi nadzieje
Do słodkiej tej dziewczyn
Tak przytulonej blisko
Z dalekiej Argentyny
Dam ci co zechcesz wszystko

Jak ptak płyniemy w tęczy
A twoja bliskość wionie
I blask płynie największy
Niech to nie tańca koniec
Ty dźwięcz i baw gitaro
Śpiewaniem kołysz jeszcze
Nas łącz w miłosną parę
Niech nas twój akord pieści

O ty tancerko miła
Co w boskiej twej figurze
Mą duszę zniewoliło
Że taniec tak odurza
Więc  płyńmy razem z pieśnią
Tam gdzie rozkosze się śnią
W  tęczowy marzeń świat
Gdzie kwitnie wiecznie kwiat 

  Samokrytyka                   

 I co teraz
Tyle we mnie mieszka
A mało mieszka
Mogło więcej
To nie są dokończone
W całości zestawy
Przerw wiele jest w połowie
Stało się bo  inaczej
I to inaczej gryzie
Niby pchła natarczywa

I to niedokonane
Gryzie jadem szczypawki
Pociecha spadała z liter
Ta tylko na niby
Prawdziwej nie ma
Prawdziwej  nie będzie
Stracony czas i możność
Pobyt zwarty w sobie
Jak z bliźniakiem syjamskim
Ten drugi pasuje do pary
Też więziony wespół
Tak to jest ze mną
I  tak  to jest z nami oboma
Bratem i bratem
Mieszkańcem głębi
 przyjdzie zapomnienie
Dla obu

W r o ni a  p r z y g o d a

Wypadło z gniazda
Sierota
Czarna jak smoła
Matczyna gwiazda
Powrócić nie zdoła
Kłopot kłopot czarny
Ptaku mój niezdarny
Będę ci matkował
Przyjaciel najszczerszy
Uczył  lotów pierwszych
Wydoroślej zdrowo
Czarne dziecko wronie
Beze mnie twój koniec
Przyjaciółko szczera
Gonisz za mną rankiem
Z gniazda gdzie cię zamknę
Twój  wróg nie przebiera
Przyjdzie czas się wzniesiesz
Ku matki uciesze
Do gniazda wysoko
I cię stracę z oka
Gdy będzie potrzeba
Sfruń mi do mnie z nieba
Wszak masz przyjaciela
W potrzebie udzielę
Pokarmu pomocy
Rano we dnie w nocy
Autor  uchronił wronę
wypadłą z gniazda


L i t e r a   o   p o g r z e b i e

Dziś pogrzeb masz z urzędu
Wtedy za rogiem chłopak czekał na cię
Nie byliśmy wtedy zbyt bogaci
Ale zeszyt już dostępny w sklepie
 Nie wyprowadził ciebie nikt z obłędu
Można urządzić byt i życie lepiej
Twój chłopak pewnie cichutko rozpaczał
A błędny rycerz obłędem zasłynął
Swoim frymarczył i życiem dziewczyny
Nie znalazł w życiu tunelu z potrzasku
Gdy światło już mu dawno zgasło
Rozkaziciele co ułomni w myślach
Żyli lub żyją jeszcze może dzisiaj
Zabrakło klepki kolejnej  im  w czaszkach
Dla nich tragedia i tragedia nasza

Mogłeś wojaku dzisiaj wysławiony
Ustąpić z placu dla panny ochrony
 Nie były obce ci wszak  czyny wroga
Który swą władzą stanął u bram proga
Niczego twoje dzieła nie zmieniły
A groby wasze tylko ptakom miłe
Mogę z innymi nad wami zapłakać
Że kulą rodak obdarzał rodaka

Zamiast patronką być szkól albo ulic
Dzisiaj do serca mogłabyś przytulić
Wnuka śpiewaka albo profesora
Żałować czynów tamtych już nie pora 

Jest coraz więcej pogrzebów z urzędu
Dawni wodzowie winni wielu błędów
I to potrzeba mówić  przyszłym pokoleniom
Myślenie może oni o ojczyźnie zmienią

  P o d s u m o w a n i e

Był taki co nas mienił
Narodowym  Chrystem
Taki co wycenił
Na pawia i papugę
Był taki co zjednoczył
Ze sobą naród wszystek
Dziś mu za tę zasługę
Obelgi plują w oczy

On pierwszym  bohaterem
Skończyło się cierpienie
Zapalił nowe znicze
Dał dziejom nowe tchnienie
A ci co byli zerem
Targają mu oblicze
"My Naród" raz w historii
W  wieńcu żyliśmy glorii
Świat płonął z naszych iskier
Płonęły świty wszystkie

Przeminął glorii wieniec
Co gnieździ się nam w głębi?
Że parszywieją gęby
W nas coraz więcej cienia
Znów czas sromoty idzie?
Ku naszym  wnukom wstydzie?

Kim znów jesteśmy, krzyczę
Czy karłem wiedźmy miotem?
Bo płyną plamy liczne
Na naszych przywar kadzi
Czy nas skaleczył grotem
Piekielnym złem zaraził
Przed wiekiem piekła gnom ?
Oznaczył swoim znakiem
Że trudno nam być  bratem?
Historii żeśmy złom?
Powtórka jak  z przed wieków
 Spisana z księgi kart
Sromota na nas czeka
Może'śmy tego wart?

 S k r ó c o n e     m y ś l  i

Temu co cegłę kładłeś po wulkanie
Wznosiłeś dla nas bezdomnym mieszkanie
Łaskaw bądź Panie

Któremu po ziemi trzęsieniu
By pot osuszyć mało było cienia
Bądź lekką ziemio

Tego co dostał pańską w darze rolę
Krzywdy  rachunek wiekowej niedoli
Szanować wolę

Ktoś zdobił mury co rosły od nowa
By nam ojczyzna była kolorowa
Pochwalna mowa

Wodzowie którym nie stało rozumu
Na hańbę naszą wystawili dumę
Ich darem dżuma*

O naszych losach radzą trzej panowie
Rady nie wyszły dla wszystkich na zdrowie
Tak po połowie*

Nakaz wydali tym co brali ziemie
Przez całe wieki  gdzie słowiańskie plemię
Dano im w ciemię

Chociaż zabrali nam kawałek wschodu
Tam mogła wojna toczyć się narodów
Gdzie wiele mordów

Z panią historią wadzić się nie godzi
Przez tą niezgodę nieszczęście w narodzi
Przy tym porodzie

Byli Maćkowie *tęskniący do księgi
Nierozumne im spełniać kazano przysięgi
Znaleźli się w ziemi

 Ja cześć oddaję skromnym budowniczym
Dziady ojcowie dziś stali się niczym
Pod rządem dziczy

A dla tych z lasów z przysięgi zwolnionych
Bo im zakazał walki przełożony
Nie ma obrony*

Było im w dłonie chwycić kielnie młoty
W pracy  ojczyźnie ofiarować poty
Brakło ochoty

Dała historia coś nam jednak w darze
O takiej Polsce jakom dziecko marzył
Z innymi w parze

"Ewieges  Polen"  niech nam towarzyszy
Świat cały niechaj o tym fakcie słyszy
A wróg niech dyszy

Takie refleksje mnie  przed laty naszły
Te się zrodziły u podstawy czaszki
Myśli igraszki

Oby znów tylko nasz przewodnik nowy
Ojczyzny na wpół nam nie przepołowił
Nie daję głowy

Wyrażam  niezbyt swoje troski zręcznie
Oby nie naszły na nas gromy większe
U Boga  klęczmy

A tym od młota i tamtym od książki
Oddanie hołdu władzy bardzo ciąży
Bo byli mądrzy

Hołdy oddają tym od beznadziei
Tym co chowali się po leśnych kniejach
Przegrani w dziejach

*Beck i inni
*Konferencja w Teheranie
*"Popiół i diament"
*Dnia 17 stycznia gen. A945 r. gen Okulicki rozwiązał AK
  Przysięga nie obowiązywała

 
P r y w a t n y    b i l a n s    

Unosimy się pod niebiosa
Jak obłok lub tuman kurzu
Wieją nam wiatry z ukosa
Z których się śmierć wynurza
Deszcz co ma ziemie oczyszczać
Wiatr co by wymiótł plewy
Pozostawia nam zgliszcza
Wciąż nas trapią ulewy

Były promienne wybuchy
Słowa podszyte nadzieją
Podmywały nas pluchy
Po których koguty pieją

Odszuka kto popioły
W dali spróchniałe kości
Zasypane wądoły
Ich las zielony mości
Poszukać nam kajdany
Kraj w dali  nimi usiany

Oj  wy z przeszłości wodze
Oj  wy wodze współcześni
Przez was zgubieni w drodze
Co nie odeszli we śnienie

Brak wam myśli jastrzębia
Brak wam gołębia lotu
Nam nie brak hartu dębu
Zakrzepłej krwi 
Straconych potów
Nas  przesycają stosy
Niedoskonałość  grzechu
Nadal oby nie rosły
Co wielu jest uciechą























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz