S t y c z e ń 2016
Kilka kolejnych, ułomnych spowiedzi,
zrodzonych z przymusu, by dać wyraz
niepokojom i przewrotnym poglądów,
które może czytelnik uzna lub zgani.
Może wyprostuje czyjeś utrwalone sądy,
odkryje nieodkryte prawdy, może ujawni
adresatom niepokoje autora, jeśli tekst,
pewnie niezbyt jasny, zostanie odszyfrowany.
O d a d o p r z y j a c i e l a
Kilka kolejnych, ułomnych spowiedzi,
zrodzonych z przymusu, by dać wyraz
niepokojom i przewrotnym poglądów,
które może czytelnik uzna lub zgani.
Może wyprostuje czyjeś utrwalone sądy,
odkryje nieodkryte prawdy, może ujawni
adresatom niepokoje autora, jeśli tekst,
pewnie niezbyt jasny, zostanie odszyfrowany.
O d a d o p r z y j a c i e l a
I tobie
należne honory
Przyjacielu
wierny
I pamięć
o tobie trwa
Od matki
odjęty
Umierał z
tęsknoty
Okrutny odźwierny
Nie czuły
na męki
W nagrodę
darował
Stukrotną
ręki
Czułości
gesty
Pamięć
trwa
Przyjaźni
dozgonnej
Tylko psa
Przyjaźń
tak wonna
We śnie
widzę wiele
T r e n d a
n y s o b i e
Nie
powiem że mi jest źle
Bez niego
Choć mi
jest
I skargi
nie ślę
I obcy mi gest
Nie
powiem niczego
Co bym
chciał
Choćbym
mógł
Tajemnicy
strzegę
Nie
przejdzie przez próg
Nie
powiem że tęsknię
Choć
tęsknię
I w czasie snu
Cierpię
Po klęsce
O mój
nieznajomy
Tobie dałem trud
Darowałem
tchnieniem
Płodne
jak krzak
Gorejący
Podszyte
marzeniem
Nie
powiem że śnię
I budzę
się z blizną
Choć śnię
O słowo o gesty o znak
Głuchemu
już niepotrzebny
Mnie tak
Chrzest z cierpienia
Noszą ją
w komórce
Zamkniętej
w osobnym przedziale
Zaglądam
przez wziernik
Widzę jak
płacze bez łez
Płaczemy
razem
Płaczemy
stale
Wiernie
Twój i
mój
Nasz
Nasz
To jest
chrzest
Madonna odeszła
Byłaś
moją madonną
Płochą
jak kłębuszek puchu
Madonno
madonno
O stu
kwiatach wonna
Na
zaklęcia głucha
Te dni
tkwią obrazem
Te dni
tkwią dotykiem
Byłaś bez
skazy
Miałaś
byś grzesznikiem
Jesteś
kamieniem
Pod
łukiem tęczy
Zwietrzałym
Coraz
większym
S n y p r o r o c z e
Jak
Baltazar faraon
Nie ma Józefa ni Eliasza
Chude i
tłuste
Nawet nie
krowy
Ni napis
się ściele
Znaki
daje Charon
Zaprasza
Świecę na
groby
Zapalać
Jedną w
plastykowej
Torbie
noś
W zapasie
Zapali ci
człowiek
W twoim
czasie
Sny pójdą
z tobą
Do grobu
D z i w n o ś ć
d o s k o n a ł a
Śpiewał
pieśniarz doskonały
O dziwnym
świecie
Taki
świat cały
Gdy
szczypta wilka w podnóżku
Gdy kain
się w sercu zaprószy
Źle ojcom
bez dzieci
Gdy nie
są przyjacielem
Źle
matkom bez córkom
Gdy nie
są przyjaciółką
Dziwność
na wiele odcieni
Szarości
kolorem się mieni
Dziwność dzieci bez ojców
Bo
posłani do bojców
Dziwność męża bez żony
Dziwność
żony bez męża
Innej śle
ukłony
Lub ona w innych więzach
Dziwność nad dziwnością
W czarnym
welonie panna
Gdy słowa
stają się gościem
Dziwność
miniaturalna
Miałem
powiedzieć tak wiele
Nie
powiem niczego
Temu co
nie przyjacielem
Gdy czas
maraton biega
Myśli
zabiorę na metę
Zapisane
będzie spalone
Gdy
pępowinę przetnie
Ostatnia dziwność zapłonie
Dziwny
jest ten świat
Dziwni
ludzie
Gdy jeden
drugiemu nie brat
I nawet w trudzie
Dziwnością nie uda się wzbudzić
Przemówić przeniknąć
Złamać
okowy
Bratniej
duszy
Obudzić
Być jak
człowiek i człowiek
Podobają mi się te refleksje... mają głębię oraz dobry rytm słów!
OdpowiedzUsuń